top of page

I tu dotykamy sedna odpowiedzi na postawione przez Pana Dyrektora pytanie: wszechobecność w mazowieckich zespołach folklorystycznych stroju Łowiczaków (od pewnego - niezbyt wcale odległego czasu - niezwykle efektownie zdobionego haftem) zaczęła mnie skłaniać do refleksji; czemu tak znane nie tylko w swoich środowiskach i zasłużone zespoły, jak „Dzieci Płocka”, „Zawidzanie” czy „Mławianie” tańczą właśnie głównie w strojach łowickich? Gdzie Łowicz, a gdzie Płock, Zawidz Kościelny czy Mława? Czyżbyśmy nie mieli własnych tradycji? Może zachowały się jakieś stroje, bądź informacje o nich?

Jednak strój ludowy nie był znany na naszych terenach? Jak doszło do tego, iż w takiej a nie innej formie zaczęto używać tu damskich i męskich strojów?

Strój nie był znany, gdyż zanikł i to bardzo wcześnie. Ów zanik stosowania stroju ludowego nie nastąpił oczywiście z dnia na dzień, bynajmniej. Był procesem długotrwałym. O ile w moich rodzinnych stronach – na Kurpiach Białych – powszechnie używano własnego stroju ludowego jeszcze na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku (później nastąpił regres, lecz teraz przeżywamy w całej Polsce renesans folku w różnych aspektach życia, także na płaszczyźnie stroju), o tyle na tzw. Mazowszu Starym, zwanym inaczej Mazowszem Płockim, do którego przynależy Ziemia Zawkrzeńska przez nas zamieszkiwana, stroje ludowe zanikły już na przełomie XIX i XX wieku. I właśnie zrodził mi się pomysł, by spróbować dotrzeć do informacji, które pomogą wydobyć z mroków przeszłości i cienia niebytu nasze lokalne stroje ludowe. Nie było łatwo, bo o czymś, co nie istnieje od z górą wieku mało można znaleźć wiadomości. Jednak okazuje się, że zawsze z pomocą przychodzą w rzeczach trudnych św. Juda Tadeusz ze św. Antonim. Pomogli i tym razem. Rozpocząłem najpierw poszukiwania w Internecie, bo przecież – jak mawiają niektórzy – „Czego nie ma w sieci, to nie istnieje w Realu”. Przejrzałem wiele stron, jednak nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów i wreszcie znalazłem… Choć ogólnikowe informacje, to jednak naprowadziły mnie na autora XX-to wiecznych opracowań, nt. stroju ludowego na Mazowszu Płockim. Kolejne dni spędzone przed komputerem, dały wreszcie oczekiwany efekt: udało się nam – bo już zaangażowały się i inne osoby – wyszukać interesujące nas opracowania etnograficzne, które były kopalnią wiedzy. Szczegółowo studiując pozyskane materiały, szkicowałem różne wersje stroju, który zaczął nabierać coraz to bardziej realnych kształtów. Na razie na papierze. Oczywiście w tzw. międzyczasie były wyjazdy do oddziałów muzealnych; w Ostrołęce, Mławie, Sierpcu i Płocku. Konsultacje z etnografami, dokumentacje fotograficzne. Wszystkie to trwało wiele miesięcy, jednak wysiłki uwieńczone zostały pierwszym sukcesem: powstała oficjalna wersja stroju w formie graficznej.

Z tego co wiem, w międzyczasie były zorganizowane pokazy mazowieckich strojów?

Tak, w owym „międzyczasie” gromadzenia materiałów i wykonywania projektów udało mi się sprowadzić do Lubowidza dwa komplety ludowych strojów z Mazowsza, które to, jeśli chodzi o egzemplarze damskie, cechują się podobnym krojem i są jakby typowe dla centralnej części naszego regionu. Na początku października zorganizowaliśmy w naszym Zespole Szkół wystawę stroju z terenów kurpiowskiej Puszczy Białej, zaś w drugiej połowie listopada zaprezentowane zostały stroje łowickie. Chciałem w ten sposób dzieciom, młodzieży, nauczycielom, rodzicom i wszystkim odwiedzającym naszą placówkę nie tylko pokazać piękno strojów ludowych, ale również rozbudzić ciekawość tą właśnie tematyką. Chyba się udało. I teraz trzeba dopiero było zakasać rękawy i zabrać się do dzieła.

Rozumiem, że po ustaleniu szczegółów przyszła pora na realizację, czyli krótko mówiąc na uszycie pierwszych strojów?

Uszycie pierwszych strojów… Tak… Tyle, że… brzmi to dość technicznie – oczywiście. Trzeba przyznać, że było to swoiste „pospolite ruszenie”. Pierwsza rzecz to wybór i zakup odpowiednich materiałów i dodatków; wyjazdy do wielu sklepów, nawet po kilkadziesiąt kilometrów, a równocześnie poszukiwania w Internecie. I wreszcie przyszedł czas na realizację. Jako pierwsze zostały uszyte koszule. Zadanie wcale niełatwe, gdyż nie dysponowałem jeszcze projektem kroju właściwego naszemu rejonowi, a jedynie opisem i ogólnym rysunkiem poglądowym. Po kilku próbach dostarczone mi zostały wykonane koszule, na podstawie których tak naprawdę dopiero powstał rysunek wykroju. Rozpoczęto równocześnie szycie głównych elementów strojów damskiego i męskiego, co dokonywane musiało być etapami, gdyż wykonywane były poszczególne elementy, jak np. gorset, który był później przez inną osobę haftowany, a dopiero następnie wracał do krawcowej, która go wykańczała i zszywała wszystko w całość. Wiele zabiegów kosztowało również uszycie niby tak prostego elementu, jak tiulowy czepiec, ale i z tym się uporaliśmy. Wreszcie przyszedł czas na dodatki. Damskie buty i męski pas wypożyczyliśmy nie skąd inąd a z Żuromińskiego Centrum Kultury. Parafianie ofiarowali męskie buty, które musieliśmy przerobić na potrzeby ekspozycji. Czapka typu „maciejówka” była szyta na zamówienie w warszawskiej firmie „Sterkowski”. Niemało zachodu było przy doborze odpowiedniej biżuterii oraz chusty i guzików. I wreszcie nasze stroje ujrzały światło dzienne.

Raczej nocne, bo z tego, co mi wiadomo, zaprezentowane były w noc i to wyjątkową.

Owszem. W „cichą i święta noc” Bożego Narodzenia. Niespełna rok temu, na Wigilię 2016 roku przygotowaliśmy w naszym kościele parafialnym Żłóbek „na ludowo”. Jako zasadnicze tło zrekonstruowana na podstawie niewielu zachowanych zdjęć ściana szczytowa lubowidzkiech chałupy sprzed pożaru w 1968 r. Stare płoty, sprzęty domowe dla Maryi i narzędzia stolarskie dla św. Józefa oraz inne – nazwijmy to – akcesoria gospodarcze. Zamiast świerków powszechne na Mazowszu sosny, brzozy i jałowce. Całości dopełniły oczywiście manekiny w nowouszytych strojach ludowych. Uprzedzając pytanie powiem jeszcze, że czas też nie był przypadkowy, bowiem 2016 rok, to rok setnej rocznicy śmierci naszej błogosławionej – Matki Klary Ludwiki Szczęsnej, która bez wątpienia podobny strój na ważne uroczystości jako młoda dziewczyna przywdziewała. Ponadto zbliża się smutna rocznica 50-lecia pożaru Lubowidza i m. in. odtworzeniem dawnego stroju chcieliśmy nawiązać do starych, daleko przedpożarowych tradycji.

Komplet strojów został uszyty i… Trafił do szafy?

Bynajmniej. Nie poprzestaliśmy na Żłóbku. Aż w Rzeszowie wyszukaliśmy firmę szyjącą według konkretnych, szczegółowych zamówień buty folkowe. Od rezurekcji ‘2017 stroje ludowe nosi grupa siedmiu dziewcząt sypiących kwiatkami i cztery panie z asysty procesyjnej (mamy nadzieję, że tych osób na wiosnę będzie więcej). Lato przyniosło nam nowe tchnienie. Ku nie tylko mojej wielkiej radości, w ostatnią niedzielę czerwca wójt naszej gminy wraz z małżonka, państwo Ewelina i Krzysztof Ziółkowscy ochrzcili swoją córeczkę Anastazję, która ubrana była właśnie w staromazowiecki – zawkrzeński strój. Rozpoczęliśmy ponadto prace, dzięki współdziałaniu z lokalnym Stowarzyszeniem „Nasze Marzenia”, nad nowym kompletem ubiorów dla przyszłych starostów dożynkowych a także męskim strojem dziecięcym. Mamy też ambitny plan, poczyniliśmy już pierwsze kroki, odtworzenia jednego z typów męskiej sukmany a także damskiego kaftana.

Można zatem zaryzykować stwierdzenie, iż ów strój zaczął już żyć własnym życiem?

Bez żadnej przesady – owszem. Nasze zawkrzeńskie stroje są oczywiście używane podczas comiesięcznych procesji parafialnych. Jak wspomniałem – można je było również podziwiać podczas tegorocznych dożynek Gminy Lubowidz w ostatnią niedzielę sierpnia. Kilka strojów było wypożyczonych przez Miejską Bibliotekę Publiczną na żuromińskie Narodowe Czytanie 2 września br. a także zaprezentowali je nasi parafianie przy niemałym aplauzie ze strony innych uczestników podczas tegorocznej pielgrzymki na odpust ku czci Matki Bożej Żuromińskiej, co nie pozostało też bez echa, gdyż pisały o nas oczywiście „Kurier Żuromiński” a także „Tygodnik Ciechanowski”. W trakcie uroczystości kościelnych zwrócili na nasze stroje także płoccy Księża Biskupi Piotr Libera i Mirosław Milewski, co skrzętnie zaznaczyli na swoich profilach w mediach społecznościowych.

Biskup Milewski wstawiając na swoim Twitterze zdjęcia z dziewczętami z waszej asysty napisał o strojach „staromazowieckie”. Ksiądz mówi „Zakrzeńskie”. Wielu określa je jako „lubowidzkie”. Jak powinny być prawidłowo nazywane i jak one w ogóle wyglądają?

Lubowidz leży na Ziemi Zawkrzeńskiej zwanej też Zawkrzem, zaś ono należy do Mazowsza Starego. Wszystko się zatem zgadza. Nie myli się Ksiądz Biskup i rację mają ci, którzy nasze stroje wywodzą od nazwy miejscowości. Jak zaś owe stroje wyglądają? Może najpierw kilka zadań wyjaśnienia. Stroje nazywane ludowymi zostały w pewnym okresie ujednolicone dla danego terenu, głównie na potrzeby różnego rodzaju zespołów folklorystycznych. Jednak w obrębie stroju, który jest reprezentatywny dla określonego regionu występują pewne różnice w sąsiadujących gminach czy nawet wioskach. Ja, Kurp Biały, posłużę się przykładem moich braci z północy – Kurpi Zielonych. Ktoś kto zauważy mężczyznę w czerwonej jace, białych portkach i brązowym kapeluszu o kształcie grzybka powie od razu, że to Kurp, zaś jego towarzyszka w charakterystycznym czółku na głowie to oczywiście Kurpianka. Jednak mało kto wie, ze kolor sukmany świadczy o profesji wąsatego mieszkańca Puszczy Myszynieckiej, zaś kształt czy rodzaje obszyć panieńskiego okrycia głowy świadczy o gminie lub parafii zamieszkania. Różnice zatem istnieją i są one utrzymywane ze względu na potrzebę identyfikacji ze swoim lokalnym środowiskiem oraz zachowania tożsamości, odrębności. To jest w ogóle rola stroju ludowego. Możemy zatem śmiało powiedzieć, znając wspólne karty historii Żuromina i Lubowidza, że nasze obie gminy powinny używać tej samej formy stroju, gdyż kiedyś – raptem jeszcze nieco ponad sto lat temu – tworzyły jedną parafię.

Co zaś tyczy się konkretów wyglądu stroju. Zacznę najpierw od lepiej udokumentowanego ikonograficznie, choć oczywiście mniej efektownego stroju męskiego. Koszula biała, płócienna, typu przyramkowego o zwężających się rękawach i wąziutkim, luźnym mankieciku. Kołnierz zawiązywany na czerwoną tasiemkę. Na koszulę zakładano ciemnoniebieską kamizelkę zapinaną na metalowe guziki ujęte w trzy rzędy. Portki płócienne o kroju z tzw. „fartuszkiem”, przewiązywane pod kamizelką czerwonym, tkanym pasem w zielone pręgi. Czarne, skórzane buty z wysokimi cholewami. Na głowie czapka maciejówka o granatowym kaszkiecie z lakierowanym czarnym daszkiem, w upały słomiany kapelusz, zimą granatowa czapka polska, czyli tzw. „rogatywka” obszyta ciemnym barankiem. Zamożni włościanie i ci o wyższym statusie społecznym nosili niekiedy „ryjki” czyli wysokie kapelusze w kształcie ściętego stożka (używane swojego czasu powszechnie na Mazowszu i części Kujaw). Sukmana którą wybraliśmy do zrekonstruowania, to wzór koloru granatowego z czerwonymi wyłogami na mankietach i kołnierzu. Strój zaś damski składa się z podobnej do męskiej koszuli lecz z obdzierganymi delikatnie mankietami i dużą szydełkową kryzą przy kołnierzu. Koszula damska jest ponadto dużo dłuższa, gdyż jednocześnie zastępuje halkę. Kieckę stanowi czerwona spódnica obwiedziona czarną taśmą u dołu i doszytym granatowym, sznurowanym czerwonymi tasiemkami z przodu gorsetem, na którym wyhaftowane są na piersiach charakterystyczne, żółte róże. Każda z róż, po jednej na każdej pole gorsetu, ujęta jest pionowo, przy czym liście i łodyżki wyhaftowane są haftem kryjącym, zaś kwiat owijkowym, czyli bulionowym. Jak czytamy w opracowaniach etnograficznych - czerwone bądź bursztynowe korale nosi się na kryzie kołnierza. Fartuch, czyli zapaska również czerwona, obszyta białą koronką i z wyhaftowanymi u dołu trzema różami, analogicznymi do tych z gorsetu, lecz w układzie poziomym. Rajstopy białe, buty czarne typowe, tzn. taneczne, sznurowane na czerwono. Na głowie, wiązana z tyłu czerwona chusta w kwiaty. Mężatki pod nią nosiły tradycyjnie wiązany dwoma doszytymi taśmami, delikatnie zdobiony czepek z białego tiulu. Wianka nie należy traktować jako okrycia głowy. Zakładały go raczej przy zabawie na łące małe dziewczątka, oraz oczywiście panna młoda idąca do ślubu, jak wyraźnie zaznacza żyjący na przełomie XIX i XX w. znany polski etnograf Zygmunt Gloger, jako znak dziewictwa. Całości dopełnia na chłodne dni granatowy kaftan z baskijką.

Czy strój to jedyny przejaw lokalnej kultury, który staracie się odtworzyć?

Biskup Milewski podczas wizytacji naszej parafii zachęcał: „Łowicz, Podhale oraz inne regiony mają lokalne tradycje. Nie wstydźcie się swoich pięknych strojów i pielęgnujcie własną tożsamość.” Te słowa sprawiły nam nie tylko wielką radość, ale są niejako zobowiązaniem do dalszych, podjętych już zresztą, poczynań. Staramy się badać także inne aspekty naszego dziedzictwa na podstawie niewielu co prawda pozostałych artefaktów. Wzorując się m. in. na prezentowanych w płockim Muzeum Mazowieckim eksponatach podjęliśmy – wydaje się – udaną próbę wykreowania ludowych wycinanek, których wybrane wzory drukowane już były na różnych, regionalnych suwenirach. Ponadto haft „róży lubowidzkiej” – czyli tej z damskiego gorsetu i fartucha – bywa już wykorzystywany przez niektóre panie do ozdabiania nie tylko stroju ludowego. Pracujemy także nad dokumentacją fotograficzną starych domów w najbliższej okolicy Lubowidza oraz zbieramy informacje o dawnych, posiadanych jeszcze sprzętach gospodarczych.

Jakie ma ksiądz i współpracujące z księdzem osoby plany na przyszłość odnośnie do szerzenia lokalnej tradycji?

O niektórych już wspomniałem, jak chociażby uszycie tradycyjnych okryć wierzchnich. Przygotowujemy się do nagrania utworów muzycznych z terenów Mazowsza Płockiego, które mogły by w przyszłości posłużyć zespołom folklorystycznym. Opracowany mamy już niemały zbiór grafik, które chcielibyśmy opublikować w formie kolorowanki dla najmłodszych. Wielkim, cichym marzeniem jest rekonstrukcja w niedalekiej odległości od centrum naszej wsi dawnego domu lubowidzkiego a może nawet całej zagrody staromazowieckiej, w których to obiektach można by prezentować nie tylko nasze stroje, ale także ocalałe sprzęty. 

Na koniec jedno pytanie; czy starczy sił i czasu do realizacji tak ambitnych planów?

Tych planów i pomysłów jest o wiele więcej, nie tylko zresztą w mojej głowie. To zaś, czy starczy czasu i sił, w pierwszym rzędzie zależy od Pana Boga. Jeśli On pobłogosławi, to my nie musimy się martwić – dzięki wielu zaangażowanym osobom uda się owe zamierzenia zrealizować. A jest ich naprawdę wiele. Najpierw – żeby to nie zabrzmiało zbyt patetycznie – chciałbym szczerze podziękować za otwartość serc naszemu Księdzu Proboszczowi, kanonikowi Tadeuszowi Nikicinowi oraz Panu Wójtowi Krzysztofowi Ziółkowskiemu. Obaj wspierali mnie w realizacji moich pomysłów i mam nadzieję, że wspierać będą nadal. Ponadto muszę i chcę wyrazić swoją najserdeczniejszą wdzięczność tym, którzy poświęcili wiele wolnego czasu, by nasze stroje mogły powstać: pani Joannie Pawlak za fotograficzną pre- i postdokumentację, pani Katarzynie Krzywdzie za pomoc w wyszukiwaniu materiałów źródłowych, szycie detali, hafty i prace szydełkowe, pani Annie Wieczorek i jej mamie za uszycie pierwszych koszul i hafty – a nadmienię w tym miejscu, że jedną różę panie haftują około pięciu godzin – pani Jagodzie Gorczycy za stworzenie wykrojów i szycie strojów, za pierwsze wzory czepka pani Ewie Żurawskiej, również za hafty pani Katarzynie Kowal, pani Alinie Gorczewskiej za wykonanie męskich pasów, panu Tomaszowi Krzywdzie za użyczenie elementów stroju męskiego oraz prace nad muzyką ludową, a także paniom, które haftowały nowopowstające stroje; Wandzie Michalskiej, Teresie Meler i Dorocie Musiał. Wszystkim za wszystko dziękuję.

J. Kuklewicz: Skąd wziął się pomysł odtworzenia strojów ludowych w parafii i gminie Lubowidz?

G. Ślesicki: Dobrze postawione pytanie – „odtworzenia”. Nie tłumacząc szczegółów mojego zamiłowania względem ludowszczyzny, ani konkretnych wydarzeń, które przyczyniły się do zainteresowania strojem naszych ziem odpowiem w następujący sposób. Przyjęło się - nie tylko w ojczyźnie lecz także w środowiskach polonijnych (zgodnie zresztą z sugestią etnografów) - traktować ludowy strój krakowski, a dokładnie Krakowiaków Zachodnich, jako tzw. „strój narodowy”. Nie jest miejsce i czas na szczegółowe tłumaczenie takiego stanu rzeczy, jednak ma on swoje głębokie uzasadnienie historyczne, m. in. w insurekcji kościuszkowskiej oraz wystawieniu pierwszej polskiej opery „Krakowiacy i Górale” Wojciecha Bogusławskiego. I tak, jak strój Krakusów określa się jako „strój polski” tak też dla Mazowsza reprezentatywnymi stały stroje łowickie, które są znowuż określane właśnie jako „strój mazowiecki”. Zapewne i tu przyczyniła się historia oraz sztuka; domniemywać należy, iż popularność stroje łowickie zaczęły zdobywać po ekranizacji reymontowskich „Chłopów” a także dzięki niezapomnianej przez nasze pokolenie kreskówce opowiadającej przygody „Pyzy”, która właśnie z łowickiej chałupy wyruszyła na polskie dróżki.

Jesienny wywiad do Radia 7

prowadzi Janusz Kuklewicz, dyrektor ŻCK

bottom of page